Pod koniec ubiegłego roku uniwersytecki szpital Baylor w Dallas oficjalnie podał wiadomość, na którą świat medycyny czekał już od dawna: w Ameryce przyszło na świat pierwsze dziecko, które rozwinęło się w macicy przeszczepionej jego matce. Noworodek jest zdrowym chłopcem. Jego rodzice poprosili, by nie podawać do publicznej wiadomości dziennej daty jego narodzin, imienia, ani nazwiska.
To wielki sukces w dziedzinie transplantologii, który chirurdzy ginekolodzy w Stanach Zjednoczonych mieli nadzieję osiągnąć znacznie wcześniej. W 2016 roku pierwszej próby przeszczepienia macicy w Ameryce podjął się zespół z Cleveland, kierowany przez profesora Andreasa Tzakisa. Biorczynią organu była 26-letnia wówczas Lindsey McFarland, cierpiąca na tak zwany zespół MRKH (ang. Mayer-Rokitansky-Küster-Hauser Syndrome). Kobieta przyszła na świat z prawidłowo funkcjonującymi jajnikami, ale bez macicy, w której miałby szansę zagnieździć się zarodek.
Operacja sprzed dwóch lat przebiegła sprawnie. Zespół Tzakisa był w stanie gotowości 24 godziny na dobę w oczekiwaniu na wiadomość o potencjalnej dawczyni. Kluczową rolę odgrywał czas. Zdawano sobie sprawę, że macica poza ustrojem może być przechowywana najwyżej kilka godzin. Ostatecznie zdecydowano się pobrać organ od zmarłej trzydziestoparolatki za uprzednią zgodą jej rodziny.
Rozczarowanie i gorycz lekarzy oraz samej Lindsey były ogromne, gdy dwa tygodnie po zabiegu macicę trzeba było usunąć. Przyczyną okazała się infekcja o podłożu grzybiczym, która spowodowała u pacjentki nagły wzrost temperatury i obfite krwawienie. Sprawie nie pomógł ogromny szum medialny, który towarzyszył optymistycznym zapowiedziom przeprowadzenia pierwszej transplantacji macicy w Stanach. Zespół w Dallas zdawał sobie sprawę, że musi w tej kwestii zachować ostrożność i ograniczyć wypowiedzi dla mediów do momentu, gdy pełen sukces – oznaczający przyjęcie się przeszczepu, prawidłowe zagnieżdżenie zarodka w przeszczepionym organie oraz narodziny zdrowego dziecka – będzie już sprawą pewną.
Następni po Szwedach
Sukces Amerykanów w dziedzinie transplantacji macicy stanowił wyłącznie kwestię czasu. Nie było jednak pewne, czy lekarzy ze Stanów Zjednoczonych nie wyprzedzą depczące im po piętach zespoły transplantologów z Australii, Indii lub Chin. Do momentu zakończonych powodzeniem działań chirurgów z Dallas, na świecie istniał tylko jeden ośrodek badawczy, który z sukcesami dokonywał przeszczepów macicy. Mowa o szpitalu uniwersyteckim Sahlgrenska w Göteborgu. Tamtejszy zespół kierowany przez Matsa Brännströma, dzięki udanym przeszczepom macicy, od 2014 roku sprowadził na świat aż ośmioro dzieci. W ekipie znalazł się między innymi pochodzący z Polski lekarz, specjalizujący się w chirurgii ginekologicznej – profesor Janusz Marcickiewicz.
Lekarze z Dallas postanowili skorzystać z doświadczenia kolegów ze Szwecji, zapraszając do współpracy doktor Lizę Johannesson. Dawna członkini ekipy Brännströma przyznała w wywiadzie dla „New York Times’a”, że narodziny w Dallas to kamień milowy, pokazujący, że szpital w Göteborgu nie ma monopolu na sukcesy w dziedzinie transplantacji macicy. – Dzięki temu pole do działań się poszerza i daje nadzieje większej liczbie kobiet – wyjaśniła. Nie kryjąc emocji, dodała również – To były ekscytujące narodziny. Byłam świadkiem licznych porodów i cesarskich cięć, pomogłam przyjść na świat naprawdę wielu noworodkom, ale to doświadczenie było zupełnie wyjątkowe.
Zegarmistrzowska precyzja
Podobnie jak Szwedzi, zespół z Dallas w omawianym przypadku zdecydował się na odmienną strategię od tej, którą przyjęli lekarze z Cleveland w kluczowej kwestii. Macicę przeszczepioną pacjentce tym razem pobrano od żyjącej dawczyni. To rozwiązanie ma swoje wady, ale jak do tej pory w praktyce okazywało się skuteczniejsze.
Prof. Marcickiewicz wyjaśnia, że przeszczep macicy jest powszechnie uważany za jeden z najtrudniejszych zabiegów na polu transplantologii. Przyczyną jest bardzo złożona sieć naczyń krwionośnych, którą należy wyciąć z organizmu dawczyni i połączyć z naczyniami biorczyni. Zadanie wymaga zegarmistrzowskiej precyzji. Jeśli organ uzyskuje się od kobiety nieżyjącej, naczynia krwionośne pobierane wraz z macicą mogą być dłuższe, co znacznie ułatwia zadanie chirurgom. Przeszczepienie narządu od dawczyni żyjącej wiąże się z istotnym ryzykiem dla jej zdrowia. W tym wypadku konieczne jest pobranie naczyń o znacznie krótszych odcinkach.
Wybór żyjącej dawczyni pozwala jednak precyzyjniej zaplanować zabieg. Chirurdzy nie muszą być w stanie gotowości przez całą dobę, oczekując na wiadomość o pojawieniu się organu do przeszczepu o każdej porze dnia i nocy. Planując operację, lekarze mają też możliwość dokładnego przebadania narządu, który zamierzają przeszczepić. To ważne, by znać jego historię, wiedzieć, czy nie znajdują się w nim na przykład wirusy, których nie powinno się przekazać biorczyni. Infekcja, która doprowadziła do niepowodzenia przeszczepu u Lindsey McFarland została wywołana przez candida albicans. To drożdżaki, które w normalnych warunkach nie powinny wyrządzić poważnych szkód, ale w organizmie pacjentki przyjmującej leki przeciwko odrzuceniu przeszczepu, okazały się wyjątkowo zdradliwe. Prof. Tzakis przyznał, że nie jest w stanie określić, czy drożdżaki znajdowały się uprzednio w organizmie biorczyni, czy w macicy, którą jej przeszczepiono.
Pacjentka miała rację
Historia sukcesu Matsa Brännströma miała swój początek w zdarzeniu, które łatwo mogło umknąć uwadze samego zainteresowanego. W latach 90. jako młody lekarz specjalizujący się w ginekologii onkologicznej, pracował w Australii. Przeprowadził tam wiele zabiegów usunięcia macicy, niezbędnych dla ratowania życia i zdrowia kobiet z nowotworem szyjki tego organu. Jeden z nich wykonał w 1998 roku, ale pacjentka, której wyjaśnił, że po operacji nie będzie nigdy zdolna zajść w ciążę, nie potrafiła pogodzić się z tą wiadomością. Czy macicy nie mogłaby oddać mi mama albo siostra, które nie będą więcej rodzić dzieci?
Pacjentka z Australii miała rację. Matka, siostra, a także osoba niespokrewniona z biorczynią może oddać macicę do przeszczepu innej kobiecie. Jest to możliwe również po przebyciu menopauzy przez dawczynię. Zespół ze Göteborga pobierał z sukcesem organ od kobiet w okolicach 60. roku życia, czyli mniej więcej dziesięć lat po zakończeniu u nich procesu menopauzy. W kilku przypadkach zdarzyło się, że narząd do przeszczepu oddawała matka pacjentki. Oznaczało to, że wnuk dawczyni rozpoczynał życie w tej samej macicy co jej córka.
Potencjalne kandydatki do przeszczepu to 5 procent populacji kobiet na świecie
Dr Liza Johannesson w rozmowie z amerykańskimi dziennikarzami przyznała, że w ciągu zaledwie kilku godzin od oświadczenia kliniki Baylor, placówkę zaczęły zalewać liczne zapytania kobiet z całego świata o możliwość wzięcia udziału w programie przeszczepu macicy. Szacuje się, że w samych Stanach Zjednoczonych potencjalnymi kandydatkami do operacji może być około 50 tysięcy kobiet. Z niepłodnością związaną z brakiem macicy oraz nieprawidłowościami związanymi z budową i/lub funkcjonowaniem tego organu zmaga się około 5 procent kobiet na świecie. Do transplantacji kwalifikują się nie tylko pacjentki z zespołem MRKH. W grupie znajdują się także między innymi kobiety, którym usunięto macicę z powodu nowotworu, dużych i szybko narastających mięśniaków, ciężkiego krwawienia poporodowego i innych przyczyn.
Macicy nie przeszczepia się na stałe. Po urodzeniu przez kobietę (zgodnie z jej decyzją) jednego lub dwojga dzieci, narząd usuwa się, aby pacjentka nie była zmuszona przyjmować przez całe życie nieobojętnych dla zdrowia leków immunosupresyjnych. Ważną wiadomością jest to, że leki przeciwdziałające odrzuceniu przeszczepu nie prowadzą do uszkodzeń płodu. – Transplantacja macicy to taki sam przeszczep jak każdy inny: serca, nerki czy płuca. Kobiety, które są po operacji, muszą brać leki zapobiegające odrzuceniu przeszczepu. Możemy przyjąć wniosek, że leki immunosupresyjne nie wpływają negatywnie na ciążę. Dokładnie śledzimy nie tylko stan zdrowia matek po porodzie, ale też rozwój dzieci i z pełną odpowiedzialnością możemy powiedzieć, że rozwijają się zupełnie normalnie, tak jak każde dziecko powinno się rozwijać – mówił prof. Marcickiewicz w wywiadzie udzielonym magazynowi „Wysokie Obcasy”.
Sukcesy i porażki
Do zagnieżdżenia zarodka w przeszczepionej macicy musi dojść za pośrednictwem metody in vitro. Narząd pacjentki, która została poddana transplantacji, nie jest bowiem połączony z jajowodami. Kobiety, które mają otrzymać macicę, w pierwszej kolejności są poddawane stymulacji owulacji, następnie ich komórki jajowe zostają pobrane i zapłodnione plemnikami ich partnerów. Zapłodnienia pozaustrojowego dokonuje się jeszcze przed transplantacją, aby wiedzieć, czy dana para na pewno jest w stanie mieć wspólnie potomstwo i czy na przeszkodzie temu nie stoją inne, nieprzewidziane wcześniej, czynniki. Ciąże rozwijające się w przeszczepionej macicy uważa się za obciążone wysokim ryzykiem, dlatego jako metodę ich rozwiązania zawsze przyjmuje się cięcie cesarskie.
Ekipa z Göteborga przyjmowała, że od momentu przeszczepu do pierwszej próby wszczepienia zarodka metodą in vitro powinien minąć przynajmniej rok. Lekarze z kliniki Baylor zdecydowali się skrócić ten czas do kilku miesięcy. Kiedy tylko przeszczepiona macica zaczynała prawidłowo funkcjonować, a u pacjentek pojawiały się miesiączki, podejmowano próbę zagnieżdżenia.
Jak do tej pory w klinice Baylor w Dallas transplantacji macicy poddano osiem kobiet. Jedna z biorczyń jest w tej chwili w ciąży, dwie (w tym jedna, która uzyskała macicę od nieżyjącej dawczyni) są na etapie oczekiwania na wszczepienie zarodka. Niestety, w czterech przypadkach próba transplantacji zakończyła się niepowodzeniem, a macice musiały zostać usunięte.
Kierujący zespołem w Dallsas dr Giuliano Testa powiedział NYT: – Nasze początki były bardzo trudne, zanim w końcu wkroczyliśmy na właściwą ścieżkę. Największą cenę tego procesu zapłaciły nasze pierwsze pacjentki. Jestem wdzięczny za ich oddanie bardziej, niż jestem w stanie to wyrazić.
Dodał również, że psychologiczne koszty niepowodzenia operacji u pacjentek są ogromne, a kobiety i ich partnerzy, biorący udział w programie, muszą mieć zapewnioną pomoc psychoterapeutyczną. – Wydaje mi się, że wielu mężczyzn nigdy nie będzie w stanie zrozumieć, jak silne jest pragnienie tych kobiet, aby zostać matkami. Wzruszył nas widok nowo narodzonego dziecka w ramionach kobiety, której powiedziano kiedyś, że nigdy nie zajdzie w ciążę – opowiadał Testa.
Przyszłość leczenia niepłodności
Liczba zespołów badawczych pracujących obecnie na świecie nad sukcesem w tej dziedzinie, świadczy o tym, że przeszczepy macicy są uważane za jeden z najważniejszych przełomów na polu leczenia kobiecej niepłodności. Transplantacje coraz powszechniej zaczynają służyć nie tylko ratowaniu życia pacjentów, ale też poprawie jego jakości. Problemem jak zwykle bywają finanse. Wobec wymuszonych cięć budżetowych w szwedzkiej publicznej służbie zdrowia, Mats Brännström niejednokrotnie słyszał pytania o to, czy jego eksperymentatorskie zapędy nie są przypadkiem zbędną fanaberią. Szwedzi swój program w całości zrealizowali dzięki dotacjom prywatnego sponsora i w czasie wolnym od rutynowych obowiązków szpitalnych. Działania zespołu w Dallas również w znacznej mierze były finansowane przez fundacje wspierające badania naukowe. Jeśli transplantacje macicy staną się powszechnie dostępne, koszt operacji będzie pochłaniał setki tysięcy dolarów. Musi minąć pewien czas, zanim przeszczepy macicy staną się zabiegami szeroko dostępnymi dla kwalifikujących się do nich kobiet zmagających się z niepłodnością.